Dark nie zadawał już pytań. Wiedział jak boli strata rodziny.Po prostu pozwolił towarzyszce iść przodem. Wilczyca wyprowadziła go daleko poza tereny klanu, i wciąż zmierzała naprzód. Przyjaciele szli ze sobą w milczeniu, lecz wynikało to jedynie z tego, że sama wędrówka była męczona. Co chwila zerkali na siebie w porozumieniu, lecz po 5 godzinach żmudnego marszu BlackNight zatrzymała się i rzekła.
-Stój-powiedziała.-To tu.Musimy uważać na psy pasterskie
-Na co?
-To..coś podobne do wilków tyle że mniejsze i udomowione przez człowieka-Na samo słowo ,,człowiek'' DarkPoison wzdrygnął się
<BlackNight?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz